Czello, zmajstrowałem opisik kto chce niech sobie przeczyta.
Zaczeło sie od normalnego dnia pańskiego czyli soboty. Ustawilismy sie ładnie o 16 pod kfc czyli ja Ibo Siwy i Trabi. Mielismy wyjechac pare minut po 17 a skonczylo sie na tym ze wyruszylismy po godzinie 18 bo caly Gdansk zajebanty byl od psiarni ( jakies HOOLIGANY przyjechaly czy cos w tym stylu de )
Wkoncu Trab odpalił swojego nieprzecietnego w odgłosach rumaka i ruszylismy w strone Poznania. Ogółem jechało sie całkiem całkiem, przy 130 km/h wbijało mnie w siedzenie a nogi odmawiały posluszeństwa. Po drodze blancik, a pozniej pare piwek. Przy samym poznaniu zachciało sie szczać, wiec zrobilismy sobie mały postój i wszyscy sikali ponad 5 min ciepłym moczem wszedzie gdzie tylko sie dało. Siwy jak zwykle wył ze smiechu a reszta padała na cycki. Dojechalismy do Poznania i jak zwykle popierdolily nam sie ulice.
Wkoncu dotarlismy na stacje benzynowa, gdzie umowieni bylismy z Hananem, grubym Siarą i Ripperem. Wszyscy sie ładnie przywitali, szybka wymiana płynów ustrojowych i walimy do Rossa. Ładnie sie przywitalismy, spalilismy blanta zabralismy Lajta i wbita do samochodów. No i sie kurwa zaczeło... Wszyscy jadąna pełnej kurwie. Ja z Ripperem w furze pizgamy bitami na całą pizde, Hanan swoim wielkim białym przewozowym GEKONEM cisnoł po krzywych ulicach poznania, prawie wpierdolil sie na jakiegos golfa, ktorym jechali jakies dwa zdziąślone bawoły z krzywymi ryjami. POfurczeli troche, pokazali swoje wielkie białe kły, i pojechali dalej... Wkoncu dobijamy do jakiegos budynku, ale nagle mamy sie zawijac bo kurwa leci tynk z dachu... n1. Dziąsła przestawiaja samochody gdzie sie da, a siwy padł na morde i usnoł jak mały bobas. Kurwa bo jebne... WKOŃCU na impre ! W środku szajba. Siara z Hananem gobają sie jak goryle na parkiecie, robią salta fikołki i przysiady. Ripper zapierdala rekami, Lajt podskakuje a ja juz nie wiem co sie dzieje...
Nie napisze dokładnie o ktorej skończyla sie impreza, bo poprostu nie pamiętam. Po imprezie wszyscy zmasakrowani wsiadają do samochodów i jazda do Gaju. Przy okazji zatrzymalismy sie jeszcze w jakims sklepie zrobic małe zakupy. Wpadamy do gaju, a tam syf jak sam skur...
Wszyscy leza zajebani gdzie tylko sie da. Niektorzy na kacu juz pizgają w q2. Zrobilem mały obieg po chacie zobaczyc wszystkich mrocznych. Niektorzy juz zaczeli tankowac ja sie ładnie przywitałem, pogadalem,spalilem z Rossem, Lajtem, Cerzem i Tuszakiem pare blantów, padłem na morde i zasnełem.
Po bardzo głebokim a zarazem bardzo krótkim snie, otworzylem swoje piekne oczęta i zwariowałem
Wszedzie fruwają jakies gekony, Matroks fej z Nargilem i Losem pizgają w q2 i chleją browary, Lajt kreci blanty, Hanan jeszcze z spi a jego chrapanie słychac na dole...
Cały 1 dzien praktycznie czekałem az wszystko dojdzie do ładu, nikt nie potrafi porzadnie podłaczyc kompa, wszedzie latają jakies kable i przyszedł wieczór... Wszyscy usadowlili sie na pięterku, ładnie usiedli a Hanan zaczoł polewac wóde. Tu urywa mi sie film i nie pamietam dokladnie wszystkiego ale...
30 NAPIERDOLONYCH GEKONÓw poszło nad jezioro, kazdy coś bełkocze, inni spiewają, jak dotarlem nad wode to nie wiedzialem gdzie jestem i poprostu padłem na morde jak placek, Lajt padł obok zaczoł mnie przytulać.
Pamietam tylko ze w drodze powrotnej niósł mnie Nargil. btw thx bo sam bym nie dał rady : D
Znów urywa sie film... Pamietam ze troche poklikalem w q2, pogadalem i zasnełem.
Wstaje nastepnego dnia... mózg odmawia posłuszeństwa a reszta ciała tańczy sambe. Schodze na doł i sie dowiaduje ze Hanan po pijaku zgubił klucze od fury. Do Gaju wpada grubas Bones, o nic sie nie pyta bo widzi co sie dzieje, łapie sie za browary i nadrabia zalełosci. Wieczorem ognisko, kiełbasy, wóda i 5 litrow piwa z beczki. Jak sie dorwałem do tej beczki to bój sie Boga.
Znow sie spiłem jak dziwka i wixa u Rippera w samochodzie. Ktos dał cykn ze jedziemy pizgać moczem na sołtysa, No to wbita do fury Hanana i banda chłopa na pełnej kurwie szcza sobie na chate sołtysa, kazdy drze pizde, dziwilo mnie tylko ze soltys nie wyleciał z jakimis widłami... Kartofle odcedzone, tradycja podtrzymana jak co roku wrócilismy spowrotem. Tankujemy dalej, robimy foty, zrobilismy znaczek q2 z pustych butelek po wódce a ja wypalilem zapalniczką napis na scianie.
Tutaj tez nie pamietam co sie dalej dzialo, zasnełem nad ranem...
Nastepnego ranka obudzil mnie jakis skurwiel, ktory pizgał krzeslami gdzie tylko sie da i wykrzykiwal jakies dziwne wiesniackie słowa z groźbami ze naśle na nas psy.
Otwieram na maxa oczy i sobie mysle WTF? o_O Co znow sie stało.
Okazuje sie ze mamy sie stad wynosic bo rozpierdolosmy wszystko co tylko sie dało, wszedzie burdel, smieci fruwają gdzie sie da, kibel zasrany ( jak mi Asbest pokazał fote rozpierdolonego i zasranego kibla to sie prawie popłakałem ze smiechu)
I tak sie zakonczyl miły pobyt w gaju, kazdy pakuje menele, a ja sie martwie o Bonesa bo nie wiem czy dojedzie w takim stanie do domu.Tzeba było uspokajać Lajta bo chcial napierdalac Gajowego bo policzyl nam siano za szkody, a ugadalismy sie z nim ze nie bedziemy placic tylko sie poprostu stad wyniesiemy. Wszyscy wsiedli do samochodów i wypierdalamy z tego lasu
Zatrzymalismy sie na koniec przy biedronce, kto chcial zrobil sobie zakupy, pogadalismy jeszcze jakas godzinke, wszyscy sie porzegnali ze smutkiem, ale to jeszcze nie koniec!
Nie chcialo mi sie jeszcze jechac do domu wiec pojechalem z Rossem Lajtem Ibem i Trabem do Some1`a zostawic torby, Bones nie mial juz siły i wymiekł
Po paru godzinach przyjechal Hanan. Zrobilismy ściepe na zielsko i pizgalismy do rana 15 gram czystego zioła w róznych pozycjach: Butle, Blanty małe , podwójne itp
Hanan tak sie spalił ze nie mial sily nic mówic, chodzil w kółko przez pare godzin z paczką paluszków i wodą mineralną, a gdy wymiawiałem jego mrocznego to kwiczał jak prosie ze smiechu.
Ross z Lajtem jak walili mi shoty to nie wiedzialem jak mam na imie...
Zapruty poszedlem spac...
Rano shower i do domu...
Ogólem :
OWNAGE I JESZCZE RAZ OWNAGE, nie da sie wszystkiego opisac słowami, kto był to wie co sie działo.
Szacunken dla wszystkich ktorzy tam byli...
Monsoon miales kutwa niedaleko a znow dałes dupy...